Krywań tatrzański - ale nie tym razem

Pochmurny niedzielny poranek 12 sierpnia br. raczej nie rokował na „wystup” zbłoconymi butami w królestwo „narodnej hory” Słowaków - Krywania (2495 m n.p.m.). Był natomiast porankiem pokory, odpowiedzialności i fascynacji Tatrami. Po bardzo szokujących i być może na wyrost głoszonych zapowiedziach medialnych o nagłym załamaniu pogody w Tatrach- podjęliśmy naszą eskapadę w tatrzańskie doliny z myślą, że wszystko się zmieni kiedy MY tam przybędziemy - napaleni turyści którym trzeba jeszcze wielu doświadczeń ale i pokorności. Góry uczą pokory - czyli prawdy o sobie. Wielu już chciało grać kiepskie komedie, które grali w dolinach i na pagórkach ale w majestacie Tatr odarci z masek schodzili z gór jak nadzy clowni, albo już nigdy nie schodzili. Mam tu na myśli tragizm ale i „memento” płynące z lektury tablic „In memoriam”. Nad Popradzkim Plesem w przepaściach Osterwy. Tablice w których zapisana jest heroicznymi zgłoskami miłość człowieka do Cudu Gór ale i wielkość człowieczeństwa wobec bliźniego. Przykład: Klimek Bachleda, Wawrzyniec Żuławski, Eugeniusz Strzeboński i wielu jeszcze innych prawdziwych wyznawców kanonu chrześcijańskiego „jedni drugim brzemiona noście”.  Ale są i inne tablice, które mówią o pysze ludzkiej, braku odpowiedzialności - tych zweryfikowały górskie przepaście, lawiny, wichry czy nagłe załamania aury, albo najzwyklejsza, wręcz elementarna arogancja.

W ten niedzielny dzień sierpnia zauważyłem wiele symptomów jedności w naszym Kole, ale i zadry i pewne znamiona arogancji. Kiedy podsłuchałem mimochodem takie zdania jak „ujarzmić Tatry” czy „cóż to jest pokonać Rysy czy Gerlacha” - to mnie to śmieszy ale i napawa pewnym lękiem. Śmieszy mnie zadufanie, zarozumiałość, pycha i ignorancja. Można ujarzmiać swój lęk, siebie pokonać w górach ale nie Góry. One zawsze i na zawsze pozostaną nieujarzmione, niepokonane i wolne. Może je zniszczyć człowiek swą arogancją i bez wyciszenia wewnętrznego i bablający co mu ślina z nie okiełznanego języka wyślini. Wyjście na szczyt np. Krywania, podziwiając piękno Tatr i po horyzonty sięgać wyobraźnią wiąże się z odwiecznym pragnieniem człowieka aby być dalej, być wyżej ale przede wszystkim być człowiekiem wiary.

Akcent osobisty!

Czas V Kadencji Prezesa Koła dobiega końca. Z pokorą wyznaję, że popełniłem tyle błędów że wszystkie kaczki z Popradzkiego Plesa by się nimi udławiły. Obraziłem tylu, że pod Kazalnicą Mieguszowieckiego Szczytu winien jestem stanąć przed plutonem egzekucyjnym i tylum wlazł za skórę, że wszystkie żaby z Żabich Stawów Białczańskich powinny skakać po mojej siwiutkiej głowie. Dziś wiem, że są przyjaciele na których można liczyć - godni zaufania ale i są tacy którym ufałem - lecz zawiedli. Z perspektywy 20 lat prezesowania mogę radzić przyszłemu Prezesowi aby nigdy nie szedł na skróty, ku populizmowi a szedł drogą o której mówią góry: przemijanie i nauka przemijania jest jedyną prawdą o przygodności ludzkiej egzystencji.

Chciałbym wszystkim życzyć aby w górach szukali tego co jest wielkie - bo góry są poza dobrem i złem. Każdemu zaś, który dorósł i dojrzał do miłości gór - aby nie zaznał nigdy upokorzenia.

Prezes Koła

Tadeusz Gołuch

 

Link do filmiku z wyprawy: http://www.youtube.com/watch?v=X09ihKGGXPQ