WĘDRÓWKA W STRONĘ KRZYŻA Wspomnienie z roku 1998 roku
Każdy gest zmierzający w stronę człowieka, każde słowo które przynosi nadzieję jest dobrem ukierunkowanym, jest samym w sobie zaczynem braterstwa, a nawet tej szeroko pojętej miłości człowieka do człowieka. Tak samo ma się z pamięcią ludzką, pamięcią o drugim człowieku, o jego dobru, które spłynęło na poszczególnego człowieka, a może i na całą rzeszę. Myślę, że okazją ku temu aby przyjrzeć się i zanalizować powyższe stwierdzenia jest zbliżająca się 20 rocznica pontyfikatu na Stolicę Piotrową Ojca Świętego Jana Pawła II.
Ojciec Święty niemalże w każdym geście okazuje swoje przywiązanie do krzyża Chrystusowego, do jego uświęcającej mocy. Kiedy widzę Papieża wspartego, a właściwie przytulonego do pastorału, którego zwieńczeniem jest krzyż z bardzo ekspresyjnie rzeźbionym korpusem Chrystusa, nasuwa mi się myśl o niezwykłej miłości jaką obdarowuje On krzyż. Papież zna i odczuwa wartość miłości do krzyża, On wie , że z drzewa krzyża spłynęły zdroje odkupienia. Odkupieńcza moc krzyża jest źródłem wszystkich dóbr spływających z serca papieskiego na każdego z ludzi, który miał okazję spotkać się z Nim bezpośrednio lub tylko za pośrednictwem środków audiowizualnych. Każdy gest papieski jest znakiem pokoju, znakiem krzyża, który dotyka każde otwarte serce, każdą drobinkę człowieczeństwa, która tkwi w nawet „innym człowieku”. Szczególnym gestem papieskim jest dotyk główek dzieci, które tak bardzo do Niego się garną, a czasami wręcz wciskane są w Jego dłonie przez osoby trzecie. Papież jak najlepszy Ojciec nie szczędzi błogosławieństw, ucałowań czy nawet jakże swojsko wyglądających przygarnięć do serca. Kocha On dzieci, młodzież, a szczególnie ludzi, których dotknęła choroba czy przeróżne nieszczęścia, co widzimy nie raz na ekranach telewizji. Wielki humanizm Papieża jest dla ludzi dobrem niezwykłym, bo oto Ten, który odbiera akty swoistego uwielbienia i szacunku „ugina” się przed drugim człowiekiem, przyklęka przed nieszczęściem bliźniego i nieraz wydaje mi się, że najchętniej sam by chciał całkowicie utożsamić się z nieszczęściem jego. Te jakże nieraz wymowne gesty są odpowiedzią, której udziela Bogu, bo Bóg i jego zapytuje o największe przykazanie czyli o miłość z której będziemy wszyscy przede wszystkim sądzeni. Krzyż Chrystusa w dłoniach Papieża ma jeszcze i inną wymowę. Testament w bólu i cierpieniu przekazany z drzewa krzyża, a skierowany do Matki „Oto syn Twój” i do Jana „Oto matka Twoja” staje się przekazem, którego wykonawcą i dziedzicem jest Ojciec Święty. W swym zawołaniu papieskim ”Totus Tuus” wyraża Swoje największe zaufanie, swą bezgraniczną miłość do Matki Jezusa - Maryji. Jego zaangażowanie w dzieło maryjne jest odpowiedzią miłości na miłość, świętości na świętość. Jako pokorny uczeń Chrystusa podejmuje i druga część przesłania testamentalnego i angażuje całe swoje jestestwo w przekazywanie wartości jakie otrzymuje z Ofiary Krzyża. Wydaje się, że słowa Chrystusa „Jeśli kto chce pójść za mną niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech mnie naśladuje” (Mk 8,34) w sposób sugestywny odnoszą się do Ojca Świętego.
Papież widziany w pozycji na klęczkach przed krzyżem, przed relikwiami świętymi czy przed wizerunkiem Matki Najświętszej uzmysławia nam, że najlepszą i najbardziej godną postawą względem świętości jest pokora, uniżenie i modlitwa serca. Wędrując po ścieżkach gór nieraz myślałem, że i tymi samymi dróżkami chodził Ten, który wyniesiony do godności papieskiej nigdy nie zapomniał o górach i góralach, nie zapomniał smaku deszczu, potu, mrozu czy uniesień na widok pięknego krajobrazu gór. Nigdy nie zapomniał swych współwędrowców , z którymi odbył dziesiątki „dniówek” na nartach, setki „tur” po szlakach turystycznych, z którymi przedyskutował różnorakie problemy etyczne, moralne czy takie codzienne. Towarzyszami jego wędrówek po górach byli nie tylko duchowni, lecz i świeccy, którzy z całym bagażem problemów wchodzili w krąg jego „spojrzenia na człowieka”, ale także otrzymywali pomoc duchową, a i nieraz materialną.
Środowisko akademickie- krakowskie, które stanowiło trzon jego wypraw w góry czy nad jeziora, wydało wielu bardzo „pięknych przez człowieczeństwo” ludzi, którym kierunek dążenia do świętości wyznaczał krzyż Chrystusa, a wskazywał rozum i znakomite odczytywanie znaków boskich najpierw przez księdza, a później biskup i kardynał - Karola Wojtyłę.
Jednym z takich ludzi był Jerzy Ciesielski, który będąc człowiekiem o niezwyczajnej świadomości Boga konsekwentnie dążył do swojej świętości pod bacznym okiem „Wujka” - obecnego Papieża. Ich drogi nigdy się nie rozeszły, choć Jerzy Ciesielski - Sługa Boży powołany został na Sąd Boży, jego postawa, charyzmat i świętość jest przykładem chrześcijanina XX wieku.
Papież dalej dąży drogą do świętości i jestem pewien, że te dwie Postacie, a może i trzy: Ojciec Święty, Sługa Boży Jerzy Ciesielski i brat Marcin - Marian Wójtowicz, które na Hali Lipowskiej w lutym 1958 roku spotkali się w atmosferze przyjaźni i kontemplacji piękna, kiedyś spotkają się jeszcze raz na perci, która wiedzie na szczyt Tronu Boga Wiecznego.
W kontekście wyżej opisanych wydarzeń pragnę wszystkich tych, którym osoba Ojca Świętego, Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego, Brata Marcina jest nie tylko miła, ale i przykładem do naśladowania poinformować, że moim zamiarem i grupy przyjaciół jest odtworzenie tras wycieczek pieszych i narciarskich, miejsc gdzie sprawowana była Eucharystia, gdzie spotkanie ich serc z sercem gór wydało plon obfity w postaci Sług Bożych, księży, biskupów i kardynałów.
W miejscach, gdzie sprawowano Msze Święte naszym zamiarem jest umiejscowienie krzyżyka i tablicy okolicznościowej, która jednoznacznie określi nasz stosunek do Papieża i jego współbraci wędrówek po Beskidach. Upamiętnienie krzyżem miejsca, gdzie sprawowane były Msze Święte, gdzie celebransem był ksiądz, później biskup i kardynał - Karol Wojtyła, a posługę ministrancką z niezwykłą gorliwością spełniał Jerzy Ciesielski - jest zadaniem naszej chrześcijańskiej powinności. Winni jesteśmy - my turyści chodzący ścieżkami na których wydeptane zostało piętno świętości przez Ojca Świętego i Jerzego Ciesielskiego pamiętać o nich, nie tylko wpatrując się w krzyż, ale i w modlitwach. Pamięć ludzka jest zawodna dlatego niech apel o odtworzenie tych miejsc w Beskidach, gdzie przebywali Ojciec Święty, Jerzy Ciesielski i inni jego towarzysze wędrówek, nie będzie bez odzewu.
Pamiętać musimy o nich, aby przyszłe pokolenia, które przyjdą po nas zawsze na widok krzyża w górach odpowiedziały znakiem krzyża, aby pamięć o turystach: Karolu Wojtyle, Jerzym Ciesielskim czy Marianie Wójtowiczu nigdy nie zaginęła w Beskidzie Żywieckim.
Ps.
Na moje ręce, za pośrednictwem pani Danuty Ciesielskiej - żony Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego, z dalekiego Watykanu nadszedł list od Ojca Świętego Jana Pawła II. Wdzięczny jestem umiłowanemu Ojcu Świętemu, że zadał sobie trudu i w kilku słowach podzielił się z nami - ludźmi gór- Swoimi myślami ale i modlitwami, a Pani Danucie Ciesielskiej za przesłanie oryginału listu na moje ręce.
Dzisiaj z perspektywy czasu można z całą odpowiedzialnością stwierdzić, ze nasza pamięć o Papieżu – Turyście w Beskidach nie zaginęła i nie zaginie dopóki będą tacy kapelani jak ksiądz Jan Goryl i ksiądz Władysław Nowobilski. Tacy turyści z Oddziału Babiogórskiego w Żywcu, którzy wędrowali już po raz ósmy po „Tropach Świętego” i tacy jak my z Koła PTTK, którego patronem jest Ów Święty Turysta – wędrujący już po raz piętnasty. W naszym gronie była i taka wąska grupa członków naszego Koła, którzy już od 1988 roku wychodzili na Halę Lipowską, by wyznakować szlak papieski, ozdabiać tablicami okolicznościowymi upamiętniającymi Jana Pawła II i sługę Bożego Jerzego Ciesielskiego. Osoby te starały się o to by powstała Kaplica na Hali Lipowskiej i by jej wnętrze było co raz bardziej ubogacane. To są okruchy pamięci , to jest ten „znak”, którego nie zgubiliśmy po drodze jaką musimy przemierzać by dotknąć Absolutu.
Wiem dzisiaj, że moje i moich przyjaciół zaangażowanie nie poszło w niwecz – realizując wyznaczone cele realizowaliśmy się w imię przyjaźni i dobra jakim jest bliźni, któremu można patrzeć prosto w oczy.
Wszystkim uczestnikom sobotniej eskapady w 57 rocznicę pobytu księdza Karola Wojtyły z kursantami obozu narciarskiego na Hali Lipowskiej w lutym 1958 roku, dedykuję utwór, który „szedł i kształtował swój szmer” po Drodze Światła 7 lutego 2015 roku.
Pamięci Świętego Jana Pawła II
BIAŁY ŚLAD
Uczyłeś nas drogi po znakach
I wędrówki ku granicom bieli nieskalanej,
Gdzie w pomrukach halnego słuchaliśmy
Przykazań o wolność i wiary w człowieka.
Dziś,
Idąc Twoim Świętym Tropem
Ku górze zimowych eskapad,
Błogosławimy spokój wyiskrzonych jodeł,
Cichość świerczków skulonych jak mniszki
Zatopione w porannych nieszporach.
Tak odmawia pacierze poranne
Odwieczny las na Lipowskiej Hali.
I tak w wędrującej modlitwie natchnień
Sięgającej srebrnego łuku Tatr
Na horyzoncie wypełnia się czas ewangelicznej prośby.
„ZOSTAŃ Z NAMI BO MA SIĘ KU WIECZOROWI”.
Pozostań z nami w bieli śniegów Beskidów
Bielszy od Bieli – Święty Pielgrzymie.
Prezes Koła PTTK
im. Jana Pawła II w Węgierskiej Górce
Tadeusz Gołuch